W pierwszej kolejności kultywator Väderstad Cultus 300 musiał zmierzyć się z głęboką uprawą na stanowiskach po rzepaku ozimym oraz po soi. Jak sobie poradził z tym wyzwaniem?
Czytaj dalej
Areną pierwszych prac polowych przy wykorzystaniu agregatu bezorkowego Väderstad Cultus 300 było stanowisko po zbiorze rzepaku ozimego. Zadanie to nie było zbytnio wymagające, bowiem powierzchnia pola była wcześniej 3-krotnie płytko uprawiana broną talerzową.
– takie zapotrzebowanie nam moc ciągnika przy pracy z Cultusem 300 podaje szwedzki producent. W naszym teście maszyna współpracowała z 220-konnym traktorem i wiemy, że ta wartość nie wystarczyłaby do głębokiej pracy na cięższej glebie.
W efekcie na powierzchni gleby znajdowało się sporo małych samosiewów rzepaku. Sporadycznie zaś zdarzały się miejsca z pojedynczymi, nieco bardziej wyrośniętymi roślinami. Wiedzieliśmy zatem, że na prawdziwy test jakości mieszania resztek z glebą przyjdzie nam nieco poczekać.
Maszynę pierwotnie ustawiliśmy tak, aby pracowała na głębokości ok. 25 cm. Po kilku przejazdach do tej wartości mechanicznie dostosowaliśmy położenie gwieździstych niwelatorów. Jak się później okazało, przy mocno mozaikowatej glebie musieliśmy je czasami regulować, by uzyskać wyrównane stanowisko po przejeździe. Wydaje nam się zatem, że dobrym rozwiązaniem byłoby doposażenie maszyny w hydrauliczną regulację tej sekcji.
Uprawa w takich warunkach była dla Cultusa „bułką z masłem”. Wszystkie drobne samosiewy zostały zniszczone, te nieco większe zaś sporadycznie przetrwały spotkanie z testową maszyną.
Bardzo podobała nam się praca podwójnego wału SoilRunner, który już po pierwszych metrach obkleił się ziemią i to właśnie ziemią umieszczoną w pierścieniach oddziaływał na glebę. Na najlżejszych stanowiskach po przejeździe maszyny zostawały widoczne redlinki, po przejeździe na nieco bardziej zwięzłą glebę były on już niemal niezauważalne. W obu warunkach sprawdził się on doskonale.
Co istotne, za maszyną zostawała dobrze zagęszczona oraz świetnie wyrównana powierzchnia z niemal niezauważalnym garbem na skraju każdego przejazdu.
Aby lepiej sprawdzić, jak prezentują się efekty mieszania resztek z glebą postanowiliśmy po zbiorze soi wjechać Cultusem bezpośrednio w ściernisko. Resztek pożniwnych w tym wypadku było całkiem sporo, jednak po jednym przejeździe zostały one skutecznie „wpracowane” w glebę.
Oznaczało to równocześnie, że mogliśmy zaoszczędzić jeden przejazd broną talerzową, a bezpośrednio po Cultusie wjechaliśmy z agregatem uprawowo-siewnym. Jest to dla nas kwintesencja uprawy uproszczonej – wyeliminować zbędne przejazdy uprawowe, bez straty w efektach pracy.
Prawdziwe wyzwanie z mieszaniem resztek pożniwnych czeka kultywator Väderstad Cultus 300 już za parę dni, kiedy to przejdziemy do uprawy ściernisk po zbiorze kukurydzy ziarnowej.
Testowy agregat Väderstad Cultus 300 zaczepiliśmy do również aktualnie testowanego ciągnika Case IH Puma 200. Traktor ten dysponuje mocą maksymalną na poziomie 220 KM, co zdawało nam się być wartością nawet nieco na wyrost. Tym bardziej, że w danych technicznych szwedzkiego producenta widnieje informacja o zapotrzebowaniu na moc ciągnika wynoszącym od 120 do 200 KM.
Jakież było nasze zdumienie, gdy podczas pracy na lekkim, piachowym stanowisku obciążenie silnika wskazywało wartości z przedziału 80-100 proc. To po raz kolejny pokazuje nam, że chcąc tego typu maszyną pracować przy maksymalnej głębokości oraz na cięższych stanowiskach, powinniśmy nierzadko postawić na traktor dysponujący mocą nawet 250 KM.
W tym miejscu warto zaznaczyć, że w naszym gospodarstwie od paru już lat stosujemy uprawę bezorkową całopowierzchniową na głębokości ok. 27 cm. Nie był to zatem pierwszy przypadek takiej głębszej uprawy przy przejściu z uprawy orkowej, kiedy to moglibyśmy wytłumaczyć takie zwiększone zapotrzebowanie na moc przy zrywaniu podeszwy płużnej.
Kolejna relacja z testu kultywatora Väderstad Cultus 300 już za tydzień.